Zgodnie z zapowiedzią :). Po upłynnieniu książek z dziedziny biologii i chemii ku uciesze zarówno mojej, jak i młodszego pokolenia adeptów nauk przyrodniczych, mogłam sobie pozwolić na dawno planowany zakup materiałów do HAEDa. W poniedziałek miałam już w rękach upragnioną paczkę, co pozwoliło mi spędzić pół dnia na nawijaniu muliny DMC (na którą pierwszy raz szarpnęłam się w takiej ilości - 90 motków) na sortery. Oto wynik mojej ciężkiej pracy ;)
Zaopatrzyłam się też w dwa opakowania igieł nr 28.
Już w weekend zadbałam o odpowiednią aparaturę, pozwalającą jakoś połapać się w tej mnogości odcieni.
Spinacze biurowe wykorzystywałam w ten sposób od dawna, chociaż nigdy w tak dużym projekcie. Zazwyczaj trzymałam je na kółku od breloka z doczepionymi "metkami" informującymi o kolorze muliny. Jako, że i tak zawsze używam jednej igły, organizery z miejscami do wbicia niezbyt sprawdzają się w moim przypadku.Jeśli komuś podoba się mój sposób, proszę odgapiać śmiało :).
A oto i moje centrum dowodzenia w całej okazałości.
Postęp w hafcie zaznaczam sobie zielonym zakreślaczem, co naprawdę znacznie ułatwia haft.
Stan haftu po dwóch dniach pracy.
Garść informacji technicznych:
nici: mulina DMC i kreinik #4 032 (jeszcze w drodze)
tkanina: Lugana Zweigart 25 ct (krzyżyki co jedną nitkę)
wymiary ukończonego haftu: 45cm x 25cm
ilość krzyżyków: 112050 (co oznacza, że do tej pory wyhaftowałam mniej niż 1%)
Dlaczego akurat ten wzór? Uwielbiam baśnie, legendy, mity. Cały czas staram się powiększać moją biblioteczkę o opowieści z całego świata. A baśń o dzikich łabędziach była moją ulubioną odkąd pamiętam. Może dlatego, że sama mam braci? Chociaż "tylko" dwóch ;).
Bardzo podobają mi się prace Yvonne Gilbert. Żałuję, że nie mam żadnej zilustrowanej przez nią książki, bo trafia idealnie w mój gust. Nie lubię ilustracji zbyt "wygładzonych", idealnych, naiwnych. O jej dziełach nie da się tego powiedzieć. Dbałość o szczegóły dopełnia tego obrazu i powoduje, że jej ilustracje po prostu mnie zachwycają.
Na koniec dziękuję za wizytę i miłe słowa pod poprzednim postem :). Tkactwo nie jest dla mnie tak do końca nowością, na blogu już się pojawiało, ale nadal jestem w tej dziedzinie początkująca (jeśli nie raczkująca).