środa, 4 maja 2011

Początki nie zawsze są łatwe

Początek bloga, a więc wspomnę też o początkach mojej przygody z haftem. Od najmłodszych lat zawsze miałam łapki czymś zajęte. Na szczęście dla moich rodziców preferowałam raczej papier niż ściany. Gdzieś na początku podstawówki szyłam ubranka dla pluszowego konika i królika (nigdy nie przepadałam za lalkami). Haftem jednak zainteresowałam się zdecydowanie później, bo zaledwie jakieś 4 lata temu (początek gimnazjum). Nie bez wpływu na to był kompletny brak dostępności materiałów. Po usilnych poszukiwaniach udało mi się odnaleźć jedną jedyną w moim mieście pasmanterię, czyli pomieszczenie, w którym nawet nie da się swobodnie obrócić, gdzieś na tyłach biblioteki miejskiej. Można powiedzieć, że tak to się zaczęło i tak trwa z mniejszymi lub większymi przerwami do dziś.
A oto i moje pierwsze "dzieło":




Jak zwykle ambitnie rzuciłam się od razu na jakiś konkretny wzór, pogardliwym prychnięciem kwitując wszystkie kolorowe kwadraciki i miniaturowe kwiatki. Żeby było śmieszniej zaczęłam wyszywać na drobniutkiej kanwie. No i dostałam za swoje. Siedziałam nad tym haftem chyba z rok (z kilkumiesięcznymi przerwami). Nie znałam też wtedy cudownego wynalazku igly o stępionym końcu. To wszystko złożyło się na to, że nie raz miałam ochotę rzucić w kąt ten kawalek tkaniny, który wcale nie chce mnie słuchać. Tak się jednak nie stało, bo stworzenie ze mnie nie tylko ambitne, ale i zawzięte. A teraz, ta trudna z początku miłość, daje mi naprawdę wiele radości.

1 komentarz:

  1. Piękna praca i na prawdę rzuciłaś się na głęboką wodę, podziwiam.

    OdpowiedzUsuń