środa, 31 października 2012

Chora

Jak w tytule. Złapało mnie jakieś choróbsko i nie wypuszcza z domu. Na szczęście nie licząc dwóch pierwszych dni z podwyższoną temperaturą nie jestem jakoś obłożnie chora, a w każdym razie nie na tyle, żeby nie móc haftować :). Udało mi się podgonić mój "sezonowy" haft. Jak już zapowiadałam jesień skończona, właściwie też niewiele zostało mi z zimy. Wstrzeliłam się idealnie z pogodą.


A że po złapaniu oddechu zamarzyło mi się wypłynąć na nieznane wody, prezentuję też moje pierwsze kroki w hardangerze. Postępy już trochę większe niż te na zdjęciu z wczorajszego ranka. Dokończyłam wewnętrzne obramowanie, jest też już kawałek dzierganych brzegów. Póki co nie zabierałam się za wycinanki i szczerze mówiąc trochę się boje, że coś popsuje. A na razie bardzo mi się podoba, skromna jestem, wiem ;).




Serwetka haftowana na białym lnie Dublin 25ct mają 5 i 8.


Czyli całkiem niezgodnie z zaleceniami podanymi w gazecie, z której wzór pochodzi (Sabrina, wydanie specjalne 2/2010). Po prostu były to jedyne nadające się materiały, które miałam w domu, a jak wymyślę sobie coś nowego, to wiadomo przecież, że ma być już ;).

W AH postępów na razie brak. Utknęłam na lipcu i nie mam pomysłu na ten ścieg. Muszę jeszcze trochę pokombinować, bo niestety nie ma opcji haftu co 1,5 nitki, a tyle byłoby idealnie dla moich potrzeb. A że na tym blogu nie pokazywałam kolejnych miesięcy po styczniu, niech będzie dla porządku stan na dziś:


Co jeszcze powstało od poprzedniego wpisu?  Bardzo przydatna rzecz na ten czas jesienno - zimowy (a nawet dwa w jednym, jak to ostatnimi czasy bywa), czyli półeczka na herbaty (niestety niektóre zdążyły już mi się skończyć :(, stąd te puste słoiki).
Powstała z dwóch pudełek po butach i starej bluzki (nie ma to jak recykling). Jak widać wyposażenie półeczki jeszcze nie dokończone, ale pomału kolejne "czapeczki" powstają. Na razie tylko jedna jest w pełni ukończona.

Niektórzy z dawniejszych czytelników mogli zauważyć mały lifting bloga. Mam nadzieję, że Wam się podoba. Już od jakiegoś czasu miałam coś z "tym" zrobić, ale wiadomo. Powtarzam to już chyba jak mantrę: czasu brak. Właściwie tak w ogólnym rozrachunku ta choroba wyszła mi na zdrowie (psychiczne na pewno) ;).

niedziela, 7 października 2012

Hafty wakacyjno - jesienne

I kolejny raz po dłuższej przerwie. Chciałabym mieć tyle czasu żeby pisać regularnie, ale to niestety tylko marzenie. Zwłaszcza w tym roku. Przybyło mi kilka haftów. Na początek te jeszcze z wakacji, jak kartka urodzinowa dla kolegi (niestety nie mam zdjęcia ukończonego haftu). Wzór z "Cross Stitchera".


Postępy w jesiennej części haftu. Ten także już ukończony, ale to dopiero w następnym poście.
I kolejna mniejsza forma. Zakładka, która teraz służy mojej mamie. A szewc nadal chodzi bez butów i zakłada książki czym się da.


I znowu prezent urodzinowy. Tym razem seria znaków Feng Shui. Wzór z "Kramu z robótkami". Jeszcze nie wręczony, ale nie podejrzewam żeby obdarowywany jakimś cudem znalazł się w tym zakątku internetu.
Od lewej: mądrość, przyjaźń, dobrobyt

Na razie tyle, chociaż mam jeszcze co nieco do pokazania. Mam też wielkie plany hafciarskie na miesiące pomaturalne. Ale najpierw trzeba by tę maturę zdać. Więc wracam do książek. O tych dokładnie:
Pozdrawiam jesiennie!

piątek, 24 sierpnia 2012

Anniversary Heart


Tak więc przystępuję do kolejnego needlepointowego projektu :).

Moje materiały:
  • Tkanina - Lugana 25 ct, kolor - brudny róż
  •  Nici (od lewej i od góry): kordonek biały ze srebrną nitką Violet Lurex firmy YarnArt; kordonek perłowy biały maja 5 i maja 8 Ariadny; nici lniane naturalne białe; jedwab naturalny biały; mulina metalizowana DMC 5200 pearlescent effects; nici metalizowane srebrne i jasnozłote metalux
  • Koraliki - perełki 3mm i/lub koraliki szklane 2mm
                             
                         
 Jak widać jest monochromatycznie do granic możliwości. Kolor tkaniny w rzeczywistości ładniejszy, niestety u mnie dzisiaj pochmurnie.

A teraz ścieg styczniowy. Wykonany nićmi lnianymi. Nie chciałam mieć w tym polu zbyt wielkich prześwitów, więc wybrałam dosyć grubą nić. Z efektu jestem zadowolona. Pole strukturą przypomina splot płótna.
I zbliżenie:
Pozdrawiam :).

sobota, 18 sierpnia 2012

Koniec Tajemnicy

Wczoraj udało mi się skończyć moją Tajemnicę. Zrezygnowałam z koralików w kwadratach wokół krzyża. Ściegi wrześniowe - perłówka i Blending Filament Madeiry w kolorze zielonym. Październik - motyw serc - perłówka, wnętrza rombów - jedwab (zielony i różowy). Listopad - perłówka multicolor, tu zrezygnowałam z części ściegów, głównie z braku nitki. Grudzień - ramka wewnętrzna - perłówka, zewnętrzna - jasnozielony len, Koraliki w kolorze zielonym 2,5 mm kupiłam kiedyś w Empiku, ale nie pamiętam niestety nazwy firmy.




Takim sposobem zakończyło się moje pierwsze spotkanie z needlepointem, ale nie ostatnie. Już szykuję materiały do Anniversary Heart :).

sobota, 11 sierpnia 2012

APOM po raz drugi i nie tylko


I kolejne cztery miesiące gotowe. Tym razem w ściegach lipcowym i sierpniowym wykorzystałam nici jedwabne (widoczne na zdjęciach) i efekt jest całkiem przyjemny. Haft nabrał wspaniałego połysku.



Przy okazji zbliżenia wykryłam niedoróbkę, zaraz idę poprawić :)

Prezentacja ukończonych wilków:
Teraz już tylko czekają na oprawę razem z tygrysami.

A że nie samym needlepointem człowiek żyje, to w międzyczasie męczę moje pory roku. Na razie wyglądają tak:

czwartek, 9 sierpnia 2012

A Promise of Mystery


Na początek, zgodnie z zapowiedzią, prezentacja wytworów domowej farbiarni. Jak na pierwszy raz wyszło całkiem nieźle.
Po uzyskaniu nic niezwłocznie zabrałam się za haftowanie "A Promise of Mystery".
A teraz sesja zdjęciowa








Muszę przyznać, że jestem w pełni zadowolona z efektu. I wciągnęłam się na dobre, od wczorajszego machania igła nadwyrężyłam sobie nadgarstek. ;)

Pozdrawiam i idę zabrać się wreszcie za coś konstruktywnego.

sobota, 4 sierpnia 2012

Dalej do przodu

Kilka zamówionych rzeczy otrzymałam przedwczoraj. W tym zestaw do haftu Permin of Kopenhagen (ach te wyprzedaże, kto by im się oparł). Nie byłabym sobą, gdybym od razu nie rzuciła się do wyszywania. I takim sposobem przed najwyżej godziną ukończyłam ostatni wąs uroczej myszki wg. wzoru Beatrix Potter.
W międzyczasie dalej kombinuję z moim pierwszym needlepointowym projektem. Póki co napięłam zdobytą mono kanwę na moją niedorobioną ramę i rozrysowałam geometryczny plan haftu.
W tle widoczny artystyczny nieład ;)
Jeśli chodzi o kolorystykę planuję odcienie zieleni i brązu i żółtymi z różowymi akcentami. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Nabyłam już moją przeznaczoną do upaćkania barwnikami perłówkę, może wykorzystam jakąś metalizowaną nitkę (specjalnie zamówiłam value pack Madeiry, żeby mieć ewentualnie z czego wybrać, bo na razie mam raczej mglisty obraz), nie wykluczam też, że dodam którąś ze zdobytych na pewnej imprezie z historią w tle (VII Zlot Wojowników, Słowian, Wikingów itd... w Drohiczynie) nici jedwabnych lub lnianych (ręcznie barwionych, na zdjęciu na zaokrąglonych bobinkach).




niedziela, 29 lipca 2012

Żyję i mam się dobrze :)

W końcu udało mi się jakoś zabrać za pisanie tego posta. Wiem, że ostatnio zaniedbuję bloga, ale w końcu każdemu należą się wakacje. Tym bardziej, że przede mną ciążki rok (olimpiada biologiczna, matura - te sprawy). Ale to nie znaczy, że porzucam hafty. W żadnym wypadku!

Na początek, uwaga, chwalę się! Wreszcie dokończyłam pierwszą z kompletu jesienną madame.

Zabrałam się też za dawno planowanych kolegów dla moich tygrysów i zanim się obejrzałam haft jest już na ukończeniu.

I jeszcze wspominana przeze mnie nowa technika. Na razie tylko wprawki, ale już kombinuję co by tu zdziałać większego. Oczywiście chodzi o tkanie na krosienku do koralików.




A w sekrecie powiem, że pomału przymierzam się do needlepointa, ale na razie cicho sza!

Miałam zostać dłużej, niestety chyba zaraz nadciągająca burza przegoni mnie sprzed komputera. Pozdrawiam was cieplutko i obiecuję, że jeszcze tu wrócę ;)

niedziela, 5 lutego 2012

Trochę zaległości

I to jeszcze z wakacji. Na początek haft świąteczno - noworoczny popełniony gdzieś w lipcu:
A to efekt wypróbowywania mojego krosienka do koralików, tyle że bez koralików. Powastało coś w rodzaju tkanej makatki, a że czytałam akurat "Mgły Avalonu" Marion Zimmer Bradley, została przeze mnie nazwana "Morgianą Czarocziejką".
Na koniec trochę postępów z Madame: